22 czerwca 2014

Rozdział 4

     "Chciałabym zamówić dwie średnie pizze. Tak tą to zwykle i te same sosy. Dzięki Adam."
     - Adam? - spytała zdziwiona Karolina.
     - Mój kuzyn. - odpowiedziała Penelop.
     Po niespełna 20 minutach rozbrzmiał dzwonek do domu. Lisica wesoło podeszła do drzwi i odebrała pizze od kuzyna. Zaniosła włoskie specjały do salonu gdzie czekał wygłodniała Kara. Dziewczyny jadły, plotkowały i oglądały telewizje. Blondwłosa miała w kąciku ust trochę sosu czosnkowego, zaś ruda miała usta pomalowane szminką o nazwie "ketchup".
     - I co masz zamiar zrobić z tą całą Śmiercią i kamieniem dusz? - spytała wpół wyraźnie Kara, ponieważ ugryzła spory kawałek pizzy.
     - Może dziś będę jeszcze raz w tym dziwnym świecie.
     - Tylko jak się obudzisz mam nadzieje, że nie będziesz cała wydziarana.
      - Bardzo zabawne.
     Za oknem padało i od czasu do czasu było widać błysk. W domu stało się ponuro niczym w słaby horrorze. Dziewczyny dokańczały pizze i popijały coca-colą. Oglądały jakiś film przygodowy, który Lisica wygrzebała z półki. Telefon Penelop zaczął wibrować na znak sms-a. "Dom jeszcze stoi? Jadę na pogrzeb. Wrócę koło 20:00. PAPA :)" - przeczytała drugoklasistka w wiadomości.
     - Jest już po czternastej?! Lepiej żebym wróciła do domu.
     - Szkoda. - odpowiedział przyjaciółce Lisica.
     Blondwłosa wstała z kanapy i powędrowała do korytarza. Ubrała kurtkę, buty i otwarła drzwi z niezadowoloną miną na widok deszczu. Pożegnała się z przyjaciółką, otwarła parasol i poszła do domu.
Penelop zamknęła drzwi, posprzątała pudełka po włoskich specjałach i poszła do swojego pokoju. Włączyła komputer, weszła na facebooka. Po przeglądaniu stronki zaczęła czatować z Feliksem.

Lisica Penelop: Co tam?

Rude Coś: Nic ciekawego :) zadowolona?
Lisica Penelop: z czego?  :o
Rude Coś: że w poniedziałek czyli jutro nie masz matmy -_-
Lisica Penelop: a tak tryskam euforią :D
Rude Coś: szczęściara :(
Lisica Penelop: :P
Rude Coś: arek mnie dobija..
Lisica Penelop: czemu?
Rude Coś: zżarł mi moje kanapki i drze się do kolegów przez skypa bo grają w jakąś durną grę -_-
Lisica Penelop: oj ty biedaku dzięki bogu jestem jedynaczką :D :P
Rude Coś: no nie moja papuga drze japę -_-
Lisica Penelop: beer ♥ czemu mu dałeś z angielskiego piwo? xD
Rude Coś: gadał od pisklęcia jak pijak a przez niego zacząłem go papugować a mama na to on jest chyba piwem bo gadasz jak ojciec po pary piwach o.O
Lisica Penelop: spoko xD papugować papugę? :D
Rude Coś: źle to sformułowałem :P
Lisica Penelop: no ok
Rude Coś: mam iść na obiad a potem jadę do babci  D:
Lisica Penelop: papa :*
Rude Coś: cześć :)

     Po krótkim pisaniu z przyjacielem, Lisica przeglądała internet w poszukiwaniu ciekawych informacji do gazetki szkolnej. Nagle ją tchnęło do wpisania w google "kamień dusz".


     "Kamień dusz - jest to starożytny przedmiot według wierzeń. Skąd się wziął nie wiadomo (nie ma źródeł). Według legend przywracał życie zmarłemu i odbierał istotom żywym. Podobno tego kamienia strzegą anioły z czarnymi skrzydłami i jest przedmiotem samej Śmierci. Równie potężne mananapy (smoki z piórami) chciały dostać kamień, by uratować ludzkość przed życiem w zaświatach. Śmierć chciała przemówić Katarinie do rozsądku, że życie wieczne jest bez sensu. Królowa mananapów biała jak śnieg oburzyła się i jej pióra jak chmura pokryły się krwią Śmierci. Pan podziemia krwawił przez ugryzienie Katariny lecz nie zginą tylko się do niej uśmiechnął i wycelował swoim krukiem w jej syna. Książę został dziobnięty przez kruka Śmierci i zaczął się krwotok do niepohamowania. Katarina patrzyła bezradnie na leżącego w kałuży krwi, syna. Królowa chciała zabić Śmierć lecz ona znikła. Pan podziemia zbierał wojska tak samo jak Pani nieba. Bitwa o kamień dusz stoczyła się na Ziemi. Latały wszędzie pióra mananapów i kruki lotosów śmierci (aniołów z czarnymi skrzydłami). Grunt pokrył się krwią. Śmierci i Katariny nie było widać toczyli oni własną walkę na czary. Pan podziemia czarował kruki, by od ich dziobnięcia był krwotok jak w przypadku księcia. Biała smoczyca (Katarina) czarowała kruki istot podziemia, żeby zminimalizować uroki zabójcy syna. Walki nikt nie wygrał, ale pojawił się problem. Kamień znikł. Lotosy śmierci obwiniały mananapy i na odwrót. Władcy nie stoczyli bitwy, ponieważ nie było potwierdzenia kto ukradł kamień. Artefakt jest gdzieś na ziemi. Według legend, zepchnęła go walka między czarami Śmierci i Katariny. Przeczesywano wszystkie zakątki planety lecz kamień podobno stał się niewidzialny, gdy nie wytrzymał czarów. Mananapy i lotosy śmierci zapomniały o nim, lecz starsi pamiętają, że przez głupi czerwony kamień wielkości liścia klonu zginęło tylu ich rówieśników. Skała podobno ujawnia się mananapom lub lotosom, gdy istota jest obdarzona zaufaniem władcy i przede wszystkim nie chciwością. To jest historia kamienia dusz." - przeczytała dziewczyna.


     - Droga Śmiercio, mój władco DLACZEGO JA? - powiedziała samo do siebie.

     - Zaśnij to ci powiem. - powiedział przeszywający głos.
     W tym momencie poczuła zimny dotyk na ramieniu. Odwróciła się i ku jej zdziwieniu nie zobaczyła Śmierci jaką zapamiętała tylko chłopaka. Miał bladą skórę, czarne jak bezgwiezdna noc włosy i ciemnobrązowe oczy, które były prawie czarne.
     - Chcesz czy nie masz go znaleźć. Gdy zaśniesz, opowiem Ci tą historie dokładnie i porozmawiamy normalnie. - może i wyglądał jak człowiek jak przeszywający głos został.
     - Ale... ale...
     Śmierć znikła, a Penelop siedziała jak słup. "Już nigdy nie zasnę." - powiedziała sama do siebie.
     Była już 18:00, czyli minęły trzy godziny od rozmowy ze Śmiercią, ale Lisice dalej dręczyły myśli o kamieniu. Zalogowała się na facebooka i zaczęła pisać z Karoliną o historii kamienia. Nastolatki dyskutowały o tym dość długo, przez około 2 godziny. Penelop usłyszała zamknięcie drzwi i poszła do korytarza. Stała mama, która właśnie ściągała buty.
     - Hej. - powiedziała dziewczyna.
     - Cześć. Widzę, że dom stoi. - zaśmiała się matka.
     Rudowłosa poszła do kuchni razem z mamą. Zaczęły robić sałatkę na kolację. Po zjedzeniu wspólnie posiłku Lisica poszła wyłączyć komputer i przebrać się w piżamę. Po półtoragodzinnym smsowaniu z Feliksem, zobaczyła że jest już 11:12. Leżała w łóżku przykryta kołdrą i myślała o Śmierci. Zasnęła dość szybko. Otwarła oczy i była w fotelu naprzeciwko kominka. Rozejrzała się i usłyszała głos.
     - Witam tak jak mówiłem opowiem Ci wszystko. - przez drzwi przeszła Śmierć.
     - Eee... Witam mój władco. - Penelop chciała być uprzejma.
     - Daruj sobie. Wiem, że mną gardzisz.
     - Nie! Wcale nie. - odpowiedziała z udawaną grzecznością.
     - Dobrze, nie ważne. - usiadł w drugim fotelu Pan podziemia. - Idziemy od początku.
     - Czemu ja?
     - A więc, - kontynuowała Śmierć, nie zwracając uwagi na pytanie. - Stworzyłem kamień dusz, by przywracać życie, ale za kilka innych. Katarina chciała dać życie wieczne ludziom. Wysłała najlepszych złodziei, by ukradli skałę. Moje lotosy nie pozwoliły na to i wysłały kruka z tą wiadomością do mnie. Bezzwłocznie udałem się do pałacu mananapów. Próbowałem przemówić tej upartej smoczycy do rozsądku, że życie wiecznie jest okropne. Przyrody by nie było, ludziom groziłaby apokalipsa. Władczyni nie chciała tego słychać, sądziła że każdy człowiek będzie ją wielbił. Ja trzymałem się swojego co oburzyło Katarine. Ugryzła mnie z nadzieją, że umrę lecz dalej oddycham jak widać. Chciałem jej dać nauczkę i posłałem zaczarowanego kruka w stronę jej syna. Książę przez dziobnięcie miał niepohamowany krwotok. Pani nieba chciała mnie zabić, ale stałem się niewidzialny i wyszedłem z zamku. Wiedząc, że będzie wojna szykowałem wojska. Bitwa stoczyła się na ziemi i są efekty czyli tsunami, trąby powietrzne, wybuchy wulkanów i inne klęski żywiołowe. Ja zostałem w moim królestwie i rzucałem uroki na kruki. Władczyni nieba zminimalizowała moje uroki co mnie bardzo zdenerwowało. Zrzuciłem kamień na ziemie i udałem, że nie wiem o o chodzi. Teraz chcę swoją własność z powrotem. Wybrałem ciebie, Penelop.
     - Ale czemu? - spytała błagającym głosem.
     - Jest jezioro z tyłu zamku. Są tam dusze każdego lotosu śmierci łącznie z tobą. Dusze są pod postacią pąku lotosu. Wybieram jeden, któremu powierzę ważne zadane. Padło na ciebie. - Śmierć lekko podniosła kącik ust.
     - Gdzie znajdę kamień?
     - Gdzieś tu w podziemiu lub w niebie. Nie mam pojęcia ponieważ kamień z każdym wiekiem zmienia swoje położenie.
     - Powiedziałeś na ziemie!
     - Nie chodziło mi o planetę. Muszę ciebie wiele nauczyć. - powiedział rozczarowany Pan podziemia.
     - I tak co noc?
     - Tak.
     - A jak mam szukać tego kamienia?
     - Przeniosę ciebie. Tam zastopuje czas. Czyli możesz tu żyć rok i wrócisz i nic się nie zmieni. Teraz wracaj do swojego świata.
     Nastolatka zamknęła oczy i powtórnie otworzyła. Znalazła się w swoim łóżku. "Chociaż nie ma kolejnego znaku. Jestem idiotką mogłam się pytać o wszystko o znak, o skrzydła, czemu jestem lotosem, czy moja mama też nim jest, ale oczywiście utknęłam na kamieniu i sobie" - krzyknęła w myślach.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz