Pisałam przy: The Elder Scrolls V Skyrim | Full Original Soundtrack (<- LINK)
***
Mężczyzna podniósł wzrok z map i spojrzał na nastolatkę. Kaptur miał opuszczony, wiec dziewczyna dostrzegła, że był ślepy na prawe oko. Miał krótkie, brązowe włosy. Od jego prawej brwi, aż do kącika ust biegła blizna, która na policzku rozdwoiła się. Druga odnoga biegła do prawego ucha. Chusta zwisała mu na szyi, tworząc swego rodzaju kołnierz. Dwa szklane miecze opierały się o kamienne biurko. Gdyby nie światło świec, nie dostrzegłaby go przez czarny ubiór. Dziwne, srebrne łuski były przyczepione wzdłuż jego rąk - od ramienia, aż po koniec rękawa. Wpatrywał się w nią dłuższą chwilę swoim piwnym okiem, po czym zwinął mapę i dał gest, aby podeszła. Brunetka podeszła niepewnie do jego biurka, unikając kontaktu wzrokowego.
-- Co taka śliczna osóbka jak ty tutaj robi? -- spytał z przesadną słodkością. Cisza, którą zakłócały ryki oraz krzyki za drzwiami.
-- Hmm... jesteś nie mową... Chociaż nie będziesz krzyczeć -- powiedział z objętością.
-- Słucham? -- zdziwiła się.
-- O jednak mówisz! Co tutaj robisz? -- spoważniał.
-- Hmm... jesteś nie mową... Chociaż nie będziesz krzyczeć -- powiedział z objętością.
-- Słucham? -- zdziwiła się.
-- O jednak mówisz! Co tutaj robisz? -- spoważniał.
-- Zgubiłam się, a twoi pracownicy mnie złapali. Nie stwarzam zagrożenia.
-- Doprawdy? Jak Lotos Śmierci, nie stwarza zagrożenia? Wartownik widział cię jak leciałaś... Potem schował się w tunelu i złapał ciebie oraz twoje zwierzątko.
-- Co zrobiliście z lisem? -- spytała przestraszona.
-- Nic. JESZCZE nic -- uśmiechnął się złowrogo. -- Lepiej doceń to, że wyleczyliśmy twoją ranę na plecach.
-- Nic. JESZCZE nic -- uśmiechnął się złowrogo. -- Lepiej doceń to, że wyleczyliśmy twoją ranę na plecach.
-- Dzięki -- powiedziała pod nosem, maskując zadowolenie.
Słowik wstał i zaczął przekładać listy, pergaminy oraz mapy na odpowiednie miejsce na półce pod ścianą. Penelop obserwowała każdy jego ruch. Nagle przypomniała się jej umowa z Półsmokiem. Nie wiedziała czy brunetka była w tym pokoju, ale doszła do wniosku, że nie miałaby gdzie się schować. Gdy piwnooki skończył swoje zajęcie, stanął przed nastolatką i oparł się o biurko. Mierzył ją wzrokiem od czubka głowy, aż do stóp z szelmowskim uśmiechem.
-- Mam propozycję. Jeśli się na nią zgodzisz wypuszczę ciebie.
-- Mam propozycję. Jeśli się na nią zgodzisz wypuszczę ciebie.
-- Emm... Jaką?
Jednooki "odbił" się od biurka i stanął przed dziewczyną. Położył dłoń na jej policzku i kciukiem przejechał jej po dolnej wardze. Lisicy serce zaczęło mocniej bić, gdy zorientowała się co nieznajomy miał na myśli. Jego ciepły dotyk przyprawiał ją o dreszcze tak samo, jak przeszywający wzrok, którym wpatrywał się w jej jasnoniebieskie oczy. Jej mięśnie się napinały i po chwili rozluźniały. Nachylił się, a nastolatka czuła jego ciepły oddech na uchu. Musną je wargami i powoli wędrował do jej ust. Już był prawie przy jej spierzchniętych wargach, gdy nagle przez drzwi przeszła kobieta z cieknącą krwią z rany na lewym boku. Swoją gadzią formę ukryła - była teraz zwykłą, pokaleczoną Elfką. Pasek powolutku nasiąkał jej ciepłą i lepką krwią. Ręce miała spętane z tyłu. Zaraz po niej wszedł strażnik. Słowik szybko się odsunął, ściągnął dłoń z twarzy Penelop i zrobił krok w bok, aby lepiej widzieć całą sytuację. Niebieskooka odwróciła się i ze współczuciem oraz przestraszeniem wpatrywała się w okaleczoną Elfkę.
-- Świetnie -- powiedział przez zęby. W tym momencie chciał brać tą delikatną dziewczynę - tu i teraz. Czy Półsmok nie mógł trochę dłużej uciekać? Westchnął i kazał strażnikowi, aby wziął do celi przestraszoną nastolatkę. Mężczyzna przytaknął, poszedł, złapał mocno dziewczynę za ramię i wyprowadził z pomieszczenia. Znowu musiała pokonać wiele nierównych stopni schodów. Miała olbrzymi mętlik w głowie - co z Ignisem oraz Półsmokiem? Czy wyjdzie z tej jaskini z towarzyszem czy sama i czy w ogóle wyjdzie? Będzie miała jakieś tortury czy ma umrzeć przez swoją własną psychikę?
Analizując kilka scenariuszy nie zauważyła kiedy wróciła tam skąd ją zabrano - do małego pomieszczenia z jedną pochodnią i drzwiami, które nie otworzyłaby wytrychem. Od zamknięcia jej może minęła godzina, może dwa dni, a może miesiąc, w każdym bądź razie zdawało się jej, że czas stanął w miejscu. Między masywnymi drzwiami a ścianą, było ciemno lub jasno - zależało kiedy przejdzie strażnik z pochodnią. W pomieszczeniu było zimno i pusto. W trakcie jej drzemki na kamiennej podłodze poczuła szarpnięcie i natychmiast otwarła oczy. Dostrzegła nieznajomą, która ubiła z nią umowę.
-- Wstawaj! Nie mamy dużo czasu! -- pogoniła ją złotooka. Nastolatka widząc niepokój malujący się na twarzy Spowiedniczki, szybko się zerwała na równe nogi. -- Musimy iść. Teraz. Wiem gdzie jest wyjście.
-- Ale jeszcze mój lis... -- przypomniała sobie dziewczyna, gdy już wstała. Jak mogła zapomnieć? Przecież on ją tutaj przyprowadził, wytłumaczył jej kilka spraw i dotrzymywał je towarzystwa gdy straciła wszystko - powrót do domu i bezpieczne miejsce w dziwnej oraz brutalnej krainie, jakiekolwiek wsparcie i obronę.
-- Pójdziesz po niego sama.
-- Nie wiem nawet gdzie jest! Nie poradzę sobie. Musisz mi pomóc!
-- Zapewne ma robić za jedzenie dla smoka trzymanego na parterze -- obojętnie powiedziała Elfka. Widząc łzy w jasnoniebieskich oczach przerażonej nieznajomej w końcu się zdecydowała. -- I tak tam idę - do tego smoka.
-- Po co?
-- Nie interesuj się w jakim celu tam zmierzam. Umiesz się skradać? -- spytała kobieta odwracając wzrok w stronę otwartych drzwi.
-- Co? Ja? Nie...
-- Oj to będzie trudno... Jakoś sobie poradzimy, a teraz idziemy! -- rozkazała, gdy światło zbliżało się do drzwi. Nieznajoma wyszła pierwsza i rzuciła wyczarowanym sztyletem w strażnika. Kiedy upewniła się, że jest bezpiecznie, dała znać Penelop, aby wyszła.
Szły przez mało używane korytarze, ruin podziemnego miasta. Gdy jakiś nieszczęsny wartownik się napatoczył Spowiedniczka błyskawicznie oraz cicho do niego podbiegała i zwinnie znajdowała się za nim. Jedna dłoń spoczywała na ustach mężczyzny, która tłumiła krzyk, a druga ręką w której dzierżyła sztylet podcinała gardło lub wbijała w podbrzusze i ciągła aż do mostka. Gdy powoli położyła ciało dawała znać Penelop, że może spokojnie iść. Za każdym razem dziewczyna podziwiała z jaką gracją i perfekcją zabijała. Anielica zawsze mijała trupy, które miały otwarte gardła, z których tryskała fontanna krwi lub z których wypływały trzewia. Kilka razy poślizgnęła się na krwi żołnierzy i wylądowała przy zakrwawionych zwłokach, które patrzyła się na nią szklanymi oczami. Hałas jaki wywoływała Lisica ściągał kolejne trupy - znaczy jeszcze żywych strażników, którzy jeden za drugim smakowali oręża Elfki. Na twarzy Półsmoka widoczne było zmęczenie oraz kilka kropelek krwi przeciwników. Dłoń w której miała broń była prawie cała we krwi. Za każdym starciem, a raczej cichym zabójstwem, jej klatka piersiowa nierówno się podnosiła i opadała. Szelest zbroi mógł przecież zwabić następnych.
Po krwawej zabawie ze strażnikami i zwinnym omijaniu grup przeciwników, doszły do celu - parteru, na którym znajdował się Ignis oraz duży, ciemnozielony, spętany grubymi łańcuchami smok.
Jednooki "odbił" się od biurka i stanął przed dziewczyną. Położył dłoń na jej policzku i kciukiem przejechał jej po dolnej wardze. Lisicy serce zaczęło mocniej bić, gdy zorientowała się co nieznajomy miał na myśli. Jego ciepły dotyk przyprawiał ją o dreszcze tak samo, jak przeszywający wzrok, którym wpatrywał się w jej jasnoniebieskie oczy. Jej mięśnie się napinały i po chwili rozluźniały. Nachylił się, a nastolatka czuła jego ciepły oddech na uchu. Musną je wargami i powoli wędrował do jej ust. Już był prawie przy jej spierzchniętych wargach, gdy nagle przez drzwi przeszła kobieta z cieknącą krwią z rany na lewym boku. Swoją gadzią formę ukryła - była teraz zwykłą, pokaleczoną Elfką. Pasek powolutku nasiąkał jej ciepłą i lepką krwią. Ręce miała spętane z tyłu. Zaraz po niej wszedł strażnik. Słowik szybko się odsunął, ściągnął dłoń z twarzy Penelop i zrobił krok w bok, aby lepiej widzieć całą sytuację. Niebieskooka odwróciła się i ze współczuciem oraz przestraszeniem wpatrywała się w okaleczoną Elfkę.
-- Świetnie -- powiedział przez zęby. W tym momencie chciał brać tą delikatną dziewczynę - tu i teraz. Czy Półsmok nie mógł trochę dłużej uciekać? Westchnął i kazał strażnikowi, aby wziął do celi przestraszoną nastolatkę. Mężczyzna przytaknął, poszedł, złapał mocno dziewczynę za ramię i wyprowadził z pomieszczenia. Znowu musiała pokonać wiele nierównych stopni schodów. Miała olbrzymi mętlik w głowie - co z Ignisem oraz Półsmokiem? Czy wyjdzie z tej jaskini z towarzyszem czy sama i czy w ogóle wyjdzie? Będzie miała jakieś tortury czy ma umrzeć przez swoją własną psychikę?
Analizując kilka scenariuszy nie zauważyła kiedy wróciła tam skąd ją zabrano - do małego pomieszczenia z jedną pochodnią i drzwiami, które nie otworzyłaby wytrychem. Od zamknięcia jej może minęła godzina, może dwa dni, a może miesiąc, w każdym bądź razie zdawało się jej, że czas stanął w miejscu. Między masywnymi drzwiami a ścianą, było ciemno lub jasno - zależało kiedy przejdzie strażnik z pochodnią. W pomieszczeniu było zimno i pusto. W trakcie jej drzemki na kamiennej podłodze poczuła szarpnięcie i natychmiast otwarła oczy. Dostrzegła nieznajomą, która ubiła z nią umowę.
-- Wstawaj! Nie mamy dużo czasu! -- pogoniła ją złotooka. Nastolatka widząc niepokój malujący się na twarzy Spowiedniczki, szybko się zerwała na równe nogi. -- Musimy iść. Teraz. Wiem gdzie jest wyjście.
-- Ale jeszcze mój lis... -- przypomniała sobie dziewczyna, gdy już wstała. Jak mogła zapomnieć? Przecież on ją tutaj przyprowadził, wytłumaczył jej kilka spraw i dotrzymywał je towarzystwa gdy straciła wszystko - powrót do domu i bezpieczne miejsce w dziwnej oraz brutalnej krainie, jakiekolwiek wsparcie i obronę.
-- Pójdziesz po niego sama.
-- Nie wiem nawet gdzie jest! Nie poradzę sobie. Musisz mi pomóc!
-- Zapewne ma robić za jedzenie dla smoka trzymanego na parterze -- obojętnie powiedziała Elfka. Widząc łzy w jasnoniebieskich oczach przerażonej nieznajomej w końcu się zdecydowała. -- I tak tam idę - do tego smoka.
-- Po co?
-- Nie interesuj się w jakim celu tam zmierzam. Umiesz się skradać? -- spytała kobieta odwracając wzrok w stronę otwartych drzwi.
-- Co? Ja? Nie...
-- Oj to będzie trudno... Jakoś sobie poradzimy, a teraz idziemy! -- rozkazała, gdy światło zbliżało się do drzwi. Nieznajoma wyszła pierwsza i rzuciła wyczarowanym sztyletem w strażnika. Kiedy upewniła się, że jest bezpiecznie, dała znać Penelop, aby wyszła.
Szły przez mało używane korytarze, ruin podziemnego miasta. Gdy jakiś nieszczęsny wartownik się napatoczył Spowiedniczka błyskawicznie oraz cicho do niego podbiegała i zwinnie znajdowała się za nim. Jedna dłoń spoczywała na ustach mężczyzny, która tłumiła krzyk, a druga ręką w której dzierżyła sztylet podcinała gardło lub wbijała w podbrzusze i ciągła aż do mostka. Gdy powoli położyła ciało dawała znać Penelop, że może spokojnie iść. Za każdym razem dziewczyna podziwiała z jaką gracją i perfekcją zabijała. Anielica zawsze mijała trupy, które miały otwarte gardła, z których tryskała fontanna krwi lub z których wypływały trzewia. Kilka razy poślizgnęła się na krwi żołnierzy i wylądowała przy zakrwawionych zwłokach, które patrzyła się na nią szklanymi oczami. Hałas jaki wywoływała Lisica ściągał kolejne trupy - znaczy jeszcze żywych strażników, którzy jeden za drugim smakowali oręża Elfki. Na twarzy Półsmoka widoczne było zmęczenie oraz kilka kropelek krwi przeciwników. Dłoń w której miała broń była prawie cała we krwi. Za każdym starciem, a raczej cichym zabójstwem, jej klatka piersiowa nierówno się podnosiła i opadała. Szelest zbroi mógł przecież zwabić następnych.
Po krwawej zabawie ze strażnikami i zwinnym omijaniu grup przeciwników, doszły do celu - parteru, na którym znajdował się Ignis oraz duży, ciemnozielony, spętany grubymi łańcuchami smok.
Szkoda że taki krótki ten rozdział :C A to ostatnie... gdzie opisałaś jak te trzewia wypłynęły... słabo mi było xd Miałam takie wielkie: "Łooooooo k***a! :O " gdy byłam jak ten słowik zaczął ja całować xd już się bałam, że ją rozdziewiczy :| I powiem ci że zmieniłaś styl? pisania... rozwinęłaś i opisałaś dwa zdarzenia w tylu słowach xd a czytając pierwsze rozdziały wszystko działo się tak szybko :S Pozdro :)
OdpowiedzUsuńBuuuu nie jestem pierwsza :C A co do reakcji na "mizianie" Słowika zareagowałam podobnie xd
UsuńPisząc dwa blogi zaczęłam się wprawiać w pisanie... a przynajmniej tak mi się wydaję :) [SPOJLER] Na amazonce będzie więcej krwistych scen... :3
UsuńBłagam :< mniej krwi :'<
UsuńSoreczka, ale będzie krew i tego typu sceny :|
UsuńGratuluję wyświetleń! :D Rozdział mnie cholernie wciągnął, aż żal było kończyć :C A to opisanie tych zabójstw.. miazga *O* albo mi się tak wydaję ponieważ nigdy nie czytałam czegoś takiego :\ To jak ten Słowik ją całuje... mrrrr ^^ WIĘCEJ! :3
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję :* A co do mrrrr [SPOJLER] Na amazonce będzie na 101% chociaż jedna scena ekhem ekhem :3
UsuńShadow'ko *O* Na prawdę?! *O*
UsuńNie, na niby :* Oczywiście będzie to moja pierwsza scena taka, że taka i bardzo będę prosiła o wyrozumiałość C:
UsuńRozdział bardzo miło się czytało a jak słowik ją chciał całować to ja "ty dziadzie kobiete se znajdź a nie będziesz mi tu Penelop rozdziewiczał" XD
OdpowiedzUsuńDobrze wiedzieć, że miło się czyta moje wypociny :) Ale twoja reakcja bezcenna XD
UsuńRozdział! :D :D :D Bardzo się cieszę, że wstawiłaś :D Nienawidzę cię... Czemu ZAWSZE kończysz w takich chwilach? :C Gratulację wyświetleń... i pisz jak najszybciej kolejny ^^ Pozdro ;)
OdpowiedzUsuńRacja... zawsze kończy w takich momentach :C
UsuńW ten sposób jest cień szansy na zainteresowanie czytelników :*
UsuńBrak mi słów *O* Oczywiście w pozytywnym sensie ;) I ta krwista scena... bleeee :<
OdpowiedzUsuńDobrze widzieć, że moje wypociny nie idą na marne ^^
Usuń