- Co? A ten... no... eee... źle się czuję. - palnęła pierwszą, lepszą wymówkę Lisica.
- Taaa... jasne. Chodzi o Śmierć?
- Powiem ci po szkole, a teraz cicho, bo pani nam wstawi uwagi.
Dziewczyny spędziły lekcję dość spokojnie i cicho co było nietypowe jak na nie. Na przerwie między chemią, a biologią obserwowały przepychanki Feliksa z Arkiem. Tradycyjnie trzecioklasista wygrał. Reszta lekcji minęła bez ciekawszego wydarzenia. Po szkole Penelop i Karolina poszły do parku przedyskutować wszystko dokładnie o Śmierci, Katarinie i reszcie. Nastolatki usiadły na ławce i zaczęły rozmowę.
- Więc czemu się "źle czujesz"? - spytała Kara.
- Od początku ze szczegółami?
- Oczywiście! Co ty sobie myślisz, że skleję sobie wszystko wiedząc tylko 1/3?
- No dobra. O tej rozmowie z Panem Podziemia ci mówiłam, ale nie o śnie. Obudziłam się w fotelu na przeciwko kominka. Śmierć mnie przywitał swoim chłodnym i przeszywającym głosem. Usiadła obok mnie i wszystko oraz dokładnie opowiedziała. Chcesz słyszeć historię kamienia czy nie?
- Durne pytanie...
- Śmierć stworzyła kamień, który przywracał życie za kilka innych. Katarina królowa mananapów chciała dać życie wieczne ludziom. Mananapy to smoki z piórami jakbyś nie wiedziała. Pan podziemia uda się do pałacu nieba, by przemówić do rozsądku Katarinie. Ta się oburzyła i ugryzła go z nadzieja na zgon, lecz Śmierć posłał kruka w jej syna i książę umarł przez zaczarowanego ptaka. Potem nastała wojna o kamień. Ową skałę Pan podziemia zrzucił na Ziemie.
- Więc w czym problem znaleźć tą skałę?
- Ona jest nie widzialna, a zobaczy ją tylko mananap bądź lotos śmierci obdarzony zaufaniem swego władcy. Poza tym ona spadła na ziemię, ale nie tą tylko jakąś inną...
- Jakąś inną czyli? - spytała zmieszana Karolina.
- Nie mam pojęcia. Dostałam propozycję od mego władcy, mianowicie mogę tam mieszkać, aż znajdę kamień.
- Na ile? Na ile byś tam wyruszyła? - spytała zatroskanie blondynka.
- Tam może minąć kilka lat, a tu ułamek sekundy. - Penelop miała minę mówiącą "pomóż mi"
- W czym problem? Czemu się wahasz?
- Mogę tam zginąć, już nigdy nie zobaczyć ciebie, rodziny czy kogokolwiek innego.
- Hej, nie bój się. Pamiętasz jak się zgubiłyśmy w lesie i nocowałyśmy na drzewie? Albo dodałaś mi otuchy na obozie gdzie nocowałyśmy w namiotach w lesie? Poradzisz sobie wierzę w ciebie i wątpię czy Śmierć rzuci cię od razu na pastwę losu.
- Dzięki. - Uśmiechnęła się lisica z jedną łezką w oku.
- Przywieź mi coś, zgoda? - zaśmiała się Kara.
- Hehe zgoda. Do zobaczenia jutro... oby.
- Powodzenia, a i jeszcze jedno masz to. - Blondwłosa wręczyła Penelop bransoletkę z napisem "KiPtoBF" znaczyło to "Karolina i Penelop to Best Friends"
- Jesteś pewna? Jak zginę nic ci po mnie nie zostanie.
- Tak jestem w 100% pewna.. w trudnych chwilach pomyśl o sytuacjach, z których nas wyciągnęłaś.
Przyjaciółki wstały z ławki, przytuliły się na pożegnanie i poszły w swoją stronę. W drodze do domu lisica przyglądała się bransoletce i rozmyślała. Gdy zaszła do domu, poszła do swojego pokoju nie jedząc obiadu i uruchomiła swój komputer. Zaczęła pisać z Feliksem oraz z Karoliną, oczywiście unikając wątku Śmierci, o której Feliks nic nie wiedział. Spędziła tak z przyjaciółmi 2 godziny, pisząc o smakach lodów, polityce i szkole. Opuściła rozmowę pod wymówką: "Muszę posprzątać pokój". Wyłączyła sprzęt i usiadła na łóżku.
- Emm... mój władco? - zapytała się lisica powietrza - Kurde, jak go przywołać? - rozmyślała.
- Słucham. - odpowiedział jej mężczyzna, który pojawił się obok niej. Oczywiście był to Pan Podziemia. Znowu pojawił się znikąd i tak jak ostatnio miał czarne włosy, bladą skórę i brązowe prawie czarne oczy. - Czego chcesz?
- Przenieść się do twojego świata.
- No proszę. - Jego głos był łagodny, a kącik jego ust uniósł się - Mówisz, że chcesz znaleźć dla mnie kamień dusz, tak?
- To mnie wybrałeś i wiem - lisica na chwilę zamilkła, próbując jakoś sformułować zadanie - że... eee... że nie zmienię twego wyboru. - jej głos nabierał coraz bardziej nutę zdenerwowania.
- Dlaczego się wahasz? Najpierw mnie przyzywasz, a teraz jesteś nie zdecydowana.
- Eh... nie wiem co mnie czego, czego się spodziewać... idę na ślepy los, więc moje obawy są uzasadnione.
- To nie jest uzasadnienie. Fakt jestem Panem Śmierci, władam życiem ludzkim, - przez Penelop przeszłą dziwna fala lęku zmieszana z podziwem - ale to nie znaczy, że rzucę ciebie na otwarty świat. Najpierw odpowiem na twoje pytania, nauczę cię sztuczki iluzji i tak dalej.
- To jak mnie tam przeniesiesz?
Oczy Penelop zaszły mgłą nie widziała nic. Kilka sekund później, znowu zmysł wzroku zaczął działać. Siedziała na ławce pośród drzew, krzewów i kwiatów. Poczuła ciepło za plecami i od razu wiedziała, że ma ujawnione skrzydła. Obok niej siedział jej władca dalej w swojej "ludzkiej" postaci. Śmierć jako człowiek był przystojny dla Penelop, ale ogarniał ją lęk na myśl o całowaniu się z kimś, kto może ją zabić.
- To co chcesz wiedzieć? Tylko mów po kolei.
- Czy moja matka jest lotosem śmierci?
- Nie, nie jest. - odpowiedział znudzony Mroczny żniwiarz.
- Ehm... Dlaczego mam ten znak na przedramieniu?
- Każdy lotos śmierci to ma.
- Możesz go jakoś usunąć, zmniejszyć lub przenieść na przykład na kark i zmniejszyć?
- Owszem mogę. - Śmierć wymamrotała jakieś niezrozumiałe słowa. Kruk na czaszce "powędrował" na jej kark zadając ból lisicy i zmniejszył się do wielkości 3 cm.
- Dlaczego mam rude włosy skoro nikt z mojej rodziny nie ma tego koloru?
- Sprawiłem to by ciebie rozpoznać. Mogę zmienić na twój naturalny.
- To zmień. Wolę naturalne włosy niż jakieś magiczne. - Ponownie mężczyzna wymamrotał jakieś słowa, a włosy nastolatki zmieniły swój kolor na czarny, tyle że z czerwonymi końcówkami.
- Miały być naturalne, więc czemu mam czerwone końcówki?
- W tym świecie masz czerwone, a w twoim będziesz miała czarne.
- Aha. O co chodziło z ziemią, gdy mówiłeś, że kamień nie spadł na moją ziemię tylko inną?
- Wojna stoczyła się na twojej ziemi, ale gdy pierwszy raz mnie zobaczyłaś byłaś na ziemi, na którą zrzuciłem ów kamień.
- Czy masz jakieś imię? Pytanie zadałam z ciekawości, bo wiem, że i tak muszę mówić to ciebie władco i tak dalej.
- Vantos. Możesz mi mówić Vantos, ale tylko na osobności... w obecności innych zwracaj się jak przystało do władcy. Rozumiesz?
- Tak. Inaczej sobie wyobrażałam podziemie. - powiedziała lisica patrząc na krzew róż za Śmiercią.
- To znaczy?
- Nic, zupełnie nic. Dlaczego jesteś w ludzkiej postaci, a nie w swojej jak by to powiedzieć, kościstej?
- Ponieważ to jest moja naturalna postać. Koścista to iluzja, by już na "dzień dobry" mieć szacunek, bo jestem taki straszny i w ogóle.
- To przyznam ci, że inaczej sobie wyobrażałam śmierć.
- Czyli jak?
- Bardziej mroczną, a nie taką przystojną znaczyyy... eee... - zarumieniła się lisica.
- Dziękuję za komplement. - przerwał jej Vantos z lekko podniesionym kątem ust.
- Tooo jak nauczyć się iluzji? - szybko zmieniła temat nastolatka.
- Jutro ci wytłumaczę podstawy. Zdaję się, że znasz już jeden.
- Jaki?
- Mgła przed oczami, prawda?
- Rzeczywiście. Zupełnie wypadło mi to z głowy.
- Arąta! - nagle zza drzew wyleciał kruk - Zaprowadź ją do sypialni i każ uszyć ubrania dla naszego nowego mieszkańca. - wydał rozkaz krukowi - Idź za Arątą. - zwrócił się łagodnie do
Lisicy.
Dziewczyna poszła zmieszana za krukiem. Pokonała sporą ilość schodów, aż doszła do sypialni. Otworzyła drzwi, a kruk wleciał pokazał jej piżamę i wyleciał oknem. Ruda, a raczej brunetka ubrała piżamę, położyła się na łóżku z baldachimem i leżała. Za oknem była noc z zorzą polarną. Nastolatka leżała i myślała o Karolinie, mamie, szkole, ale jej myśli stanęły na Vantosie. Jej mózg opanował władca podziemi, zresztą przystojny Władca Podziemi z ciepłym głosem, ładnymi ciemnymi oczami, czarnymi jak noc, gęstymi włosami itd. Potem dziewczyna wybuchła śmiechem na myśl o tym jak palnęła przy nim, że jest przystojny. Z uśmiechem na twarzy, zasnęła bez obawy przed koszmarami.
Wreszcie!!! Życzę weny. Ciekawy rozdział :)
OdpowiedzUsuńDzięki :)
Usuń